Każdy pewnie zna to uczucie, gdy wszystko leci z rąk, a codzienne radości przestają jakoś radość sprawiać. Robi się tak przeraźliwie smętnie, że nic tylko chodzić i odbijać się od ścian. To trwa i trwa zbyt długo. Aż w końcu... w końcu odkrywa się przyczynę. Czegoś brakuje.
Pasji, miłości, przyjaciela pod bokiem, rodzinnego domu...Ilu ludzi, tyle tęsknot i pragnień. Mnie zaś brakowało pisania. Dopiero teraz to zrozumiałam, późną nocą siadając do dawnych tekstów jakby od niechcenia. Nagle znów poczułam, że jestem kompletna.
...Czyżbym naprawdę była grafomanką?
Wyczekiwałem z nostalgią nowego wpisu na tym blogu i w końcu nadszedł. Wpis, który tak bardzo pokrzepił serce pisarza, pisarza pragnącego by czytano co napisał. Powiem Ci jedno Kasiu/Antonino, takich tekstów gramofon nie napisze ;) Z przyjemnością czekam na dalsze opowieści starego wędrowca. Oczywiście zapraszam też to odwiedzin u mnie, bo też wróciłem do pisania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam z powrotem wśród żywych :)
OdpowiedzUsuńCzekam na pierwsze rezultaty wznowionej przez Ciebie pracy.
Pozdrawiam
Byłam przekonana, że ta strona odeszła w internetowe zaświaty (choć byłam tu parę razy wcale nie tak dawno i dalej na 'coś' liczyłam). Cieszę się, że powracasz - i mam nadzieję, że tekstu będzie więcej, niż ten powyżej.
OdpowiedzUsuńSą takie teksty, które zapomnieć idzie dzień po przeczytaniu. Są też takie, jak "Maja...". Do tej pory pamiętam wszystko (a to przy mojej pamięci - a raczej jej braku - niesamowity komplement). Czekam.
I ta muzyka... Przypomniała mi poprzedni rok, kiedy zaczynałam tworzyć Piach. Zapraszam w wolnej chwili. Działo się sporo, ale też nie tyle, żeby się nie dało nadrobić :). Nie zmuszam, rzecz jasna.
Witamy ponownie!