wtorek, 22 lipca 2014

Kolejny post inny, niż się wszyscy spodziewali

Proporcja kreatywnego tekstu i zgoła nieliterackich informacji jest tutaj zdecydowanie nie taka, jak być powinna.Przepraszam, ale inaczej się nie da, bo mi duma nie pozwala opublikować tego, co napisałam rok temu, Sądziłam, że starczą drobne poprawki, ale po dłuższych przemyśleniach doszłam do wniosku, że to nie kwestia warsztatu tak bardzo mi nie leży w drugiej części "Mai...", ale fabuła.  Chcąc nie chcąc, muszę to wytworzyć jeszcze raz. Widocznie rok temu przeżywałam akurat fazę miłości do świata, a to sprzyja tworzeniu infantylnych gniotów. Mér þykir það leitt.

Ja wiem, że robię sobie krzywdę, bo wprost proporcjonalnie do czasu oczekiwania rosną wymagania.

4 komentarze:

  1. Lepiej późno niż wcale. Ja napisałem 80 stron czegoś co wylądowało w ogniu, bo... hmmm uświadomiłem sobie, że zrzynam z innych dzieł. Ale błagam, zostaw konwencję starca i małej dziewczynki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady, wszyscy z czegoś zrzynamy. Taki urok doby internetu. Dziwny bóg trafił się naszym czasom...

      Usuń
  2. Nie ma nic złego w zaczynaniu wszystkiego od samego początku. Najważniejsze to znać swoje możliwości. Jeśli chcesz coś osiągnąć, to wierz mi, jeszcze nie raz będziesz zmuszona, aby poprawiać, zmieniać i zaczynać wszystko od podstaw. Sam właśnie przez to przechodzę.

    Byłoby miło, gdybyś dała znać, czy udało Ci się popchnąć opowieść do przodu, bo jak rozumiem, wolisz, aby nie czytać obecnych notek, czy tak?

    OdpowiedzUsuń
  3. będziesz jeszcze kontynuowała bloga??? Proszę, powiedz, że tak <3

    OdpowiedzUsuń